poniedziałek, 31 marca 2014

Płaszczyk Punk Rave Y 259 - Recenzja

Płaszczyk od Punk Rave - kolejny z nieosiągalnych i niedostępnych, a jednocześnie ciągle cieszący aktualnych właścicieli.  Mimo, iż płaszczyk występuje w wersji liliowej i czarnej, upragniony czarny nigdy nie zagościł w mojej szafie. Biorąc jednak pod uwagę to, co zauważyłam po krótkim romansie z Punk RaveY259 nie wiem, czy zdecydowałabym się dziś na zakup czarnej wersji. 
Zapewne duże znaczenie mają moje obecne preferencje dotyczące stylu tego konkretnego płaszcza, ale kilka rzeczy zwróciło moją szczególną uwagę...

Zdjęcia sklepowe Punk Rave zawsze zachwycają. Lolici styl tego płaszcza wydawał się być nieco obezwładniający, ale miałam się o tym przekonać dopiero po założeniu wybranego egzemplarza. Pierwsze elementy, które rzucały się w oczy, biorąc pod uwagę zdjęcia sklepowe, które przekonały mnie do tego płaszcza: zgrabne wcięcie w talii, które ładnie modeluje sylwetkę oraz rozkloszowanie, które wydaje się być naturalnym, lekkim i zwyczajnie ładnym.

Płaszczyk sprawia wrażenie lekkiego i niemal zwiewnego: idealnego na wiosnę i przejściowy okres jesienny. Z myślą o takim korzystaniu z niego, zdecydowałam się na zamówienie...




Pierwsza rzecz, która zwróciła moją uwagę to waga płaszcza. Prawdopodobnie dałam się zwieść pięknemu kolorowi, który wydawał się idealnie pasować do całościowo czarnej stylizacji, jaką zazwyczaj skrywam pod takimi ubraniami. Myślałam, że taka odmiana będzie ciekawą opcją. Szczególnie urzekła mnie widoczna na sklepowych zdjęciach ilość dodatków. I tu się nie pomyliłam: ich ilość i jakość jest całkiem niezła. Niestety, są one też najważniejszą przyczyną, dla której płaszcz jest dość ciężki. Guziki - zatrzaski w kształcie róż są bardzo duże. Metalowa konstrukcja zatrzasków powoduje, że zarówno zapięcie z przodu, jak i wykończenie kieszonek i rękawów zaczyna po krótkim nawet noszeniu przeszkadzać i ciążyć. W przeciwieństwie do małych zatrzasków, jakie spotkałam w innych płaszczach Punk Rave, te wydają się być jednak wyjątkowo solidne i dobrze zamontowane w całości płaszcza.


 

Ładna kompozycja płaszcza oglądanego na zdjęciach sklepowych nie ukazywała kilku ważnych dla mnie detali. Na zbliżeniu widać bowiem, że cały płaszczyk ma wszyte połyskujące, srebrne nitki. Materiał jest wyjątkowo przyjemny, ale niestety odbłyski, jakie powoduje wszechobecna lśniąca nitka wyjątkowo nie przypadły mi do gustu. Co więcej, pozornie białe wykończenia i lamówki także skąpane są w połyskliwych srebrzeniach, co w połączeniu z ilością koronek na płaszczu zaczyna obezwładniać. Płaszcz staje się przez to marzeniem dla fanek stylów lolita i decora, ale przestaje być odpowiednim wykończeniem dla bardziej codziennych stylizacji.


słowo o elementach, które można od płaszcza odczepić. Przy takim nagromadzeniu detali, bardzo ważnym wydaje się być uczynienie go czasem trochę bardziej minimalistycznym. Delikatne paseczki ściągające rękawy są z białego, miękkiego materiału ( przypominającego polar z długim włosem). Można je swobodnie wyciągać. Różyczka na nich jest przyszyta ( podobnie jak na kieszonkach). Możliwe jest także odczepienie białej pelerynki, która okrywa ramiona.


Nie mam pojęcia, kto wpadł na pomysł wszycia do tego płaszcza podszewki, która przypomina nam podeptaną przez kocura. Choć uwielbiam zwierzaki, a kot ma pełne prawo wylegiwać się na moich ubraniach, ta podszewka była czymś, czego się nie spodziewałam i co absolutnie nie spodobało mi się.
Warto w tym momencie dodać, że tak samo jak cały płaszcz, podszewka nie ma w sobie niczego z wodoodporności. W przypadku jakichkolwiek opadów atmosferycznych, płaszcz szybko przemoknie. Na wszelki wypadek nie sprawdzałam, jak to wytrzyma, ale od razu pomyślałam o elementach ozdobnych: szczególnie srebrzeniach, które mogą bardzo szybko stracić swój urok w przypadku przybrudzenia, lub przemoczenia. Ilość tego typu hologramowych wykończeń, które widziałam zniszczone ( np. łuszczenie się zewnętrznej warstwy ochronnej i szybkie niszczenie właściwej części ozdobnej) była znaczna. Tego typu wykończenie jest bardzo ciekawe, jednak jego trwałość wydaje się stać pod dużym znakiem zapytania. Może przemawia przeze mnie teraz pesymista, ale historia ubrać od Punk Rave jest gęsto usiana drobnymi uchybieniami ( np. niesolidne przyszycie guzików, czy zbyt wąskie rękawy płaszczy), które powodują, że ich ciekawe pomysły często nie są warte swoich cen - zwłaszcza na polskim rynku. Choć ozdoby w tym płaszczu pozostają jak na razie w dobrym stanie, obawiam się, że właśnie ich jakość może być największym minusem płaszcza. Ich specyficzny urok zachwyca jednak bardzo wiele osób i to zdecydowanie wynagradza wszelkie obawy. A podszewki przecież nikt nie musi oglądać...


Cały płaszczyk wygląda jednak bardzo podobnie jak na zdjęciach sklepowych. Ma bardzo wyraźne wcięcie w talii, jednak szerokość w biuście może być dla wielu dyskwalifikująca. Tak jak w przypadku wszystkich ubranek tej firmy konieczne jest uważne mierzenie i dobieranie rozmiaru. Choć na co dzień noszę XS/S, tutaj  odpowiedni wydawał mi się rozmiar L. Chociaż w talii wszystko mieściło się jak powinno, szerokość w biuście i w ramionach zaskakiwała... Choć często Punk Rave zarzuca się, że elementy typu szerokość ubrania w ramionach, czy szerokość rękawów są zupełnie nietrafione, tutaj tendencja wydała mi się wręcz odwrotna.


Jeszcze kilka zbliżeń na wykończenie detali u dołu. Szerokość i ciężar dolnego ozdobnego pasa wydała mi się dość zaskakująca. Płaszczyk dzięki temu rzeczywiście bardzo ładnie się układa, a jeśli założyć go na odpowiednio unoszącą halkę, z łatwością formuje się jak na sklepowych zdjęciach. Bez halki, płaszczyk także ładnie się kształtuje, jednak jego długość powoduje wtedy, że jest to ubranie odpowiednie przede wszystkim dla osób nieco wyższych. Z tego też względu ten płaszczyk okazał się ubraniem, z którego musiałam zrezygnować.


Jeszcze jeden ciekawy dodatek do całości. Kokarda z broszką mieniącą się kolorowymi iskierkami. Dodatek do płaszcza nadający mu typowo konwentowy styl. Kokarda niestety łatwo się deformuje: nie została od środka niczym wzmocniona, ani usztywniona, dlatego tylko położona na płasko zachowuje swój kształt. Ponieważ jest mocowana na paseczku z tego samego, miękkiego i giętkiego materiału, trudno ją osadzić na stałe. Zapięcie na zatrzask w tym miejscu okazało się wyjątkowo nietrwałe i po drugiej próbie odpowiedniego założenia odpadło. Brak tu też możliwości regulacji długości paska i regulacji wysokości, na której chciałam ułożyć kokardkę. Broszka jest odczepiana, dlatego można jej używać, jako odrębnego elementu stroju, nawet niezwiązanego z płaszczem. Nieco zbyt kolorowy i krzykliwy jak na całość płaszcza, ale biorąc uwagę ilość wszystkich zdobień taki detal, który zupełnie nie pasuje do całości, wydaje się być najmniejszym złem.


Płaszcz Punk Rave Y259 jest ubraniem dla wybranych. Nie tylko ze względu na trudną dostępność ( szczególnie czarnej wersji), ale przede wszystkim na przepych, jaki producenci zaoferowali w tym modelu. Co ciekawe, jest to jeden z najbardziej praktycznych ubrań od Punk Rave. Bardzo często firma ta decyduje się na nietypowe kroje i rozcięcia, które powodują, że odzież wierzchnia bardzo rzadko zapewnia odpowiednią osłonę przed złymi warunkami klimatycznymi. Ten płaszcz jest bardzo miłą odmianą w tym względzie. Jest wygodny i nie opina nadmiernie. Jednocześnie jednak, ilość ozdób, których nie można się pozbyć: regulując poziom stylizacji ubrania, powoduje, że niestety płaszcz Punk Rave Y259 zostanie dodatkiem ubiorów konwentowych i larpowych. Nie mogę jednak ukryć, że płaszczyk ten ma w sobie coś, co powoduje, że odważyłabym się go założyć na co dzień, gdyby był nieco krótszy ...i najlepiej czarny.

Myśląc o popularnym sposobie oceniania ubrań, na 5 możliwych gwiazdek, Punk Rave Y 259 może ode mnie dostać słabe 3. Ponieważ okazał się dla mnie pewnym rozczarowaniem, szybko znalazłam dla niego lepszą właścicielkę. Nie żałuję, ale też nie chcę zapomnieć...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz