poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Punk Rave Coat - Y 261 - Płaszcz dla nielicznych


Dziś recenzja jednego z najciekawszych elementów mojej garderoby. Płaszcz Punk Rave - Y261.
Występujący w dwóch wersjach: czarnej i czerwonej, wykonany z charakterystycznego "popękanego" materiału. Mnóstwo detali i urocza wręcz przesada, czynią z niego okrycie wierzchnie, na które wszyscy zwrócą uwagę.

 
Płaszcz jest dość cienki, idealny na sezon przejściowy, ale i na cieplejsze dni. W jego przypadku z zadowoleniem stwierdzam, że wspomniany kiedyś problem zbyt wąskiej miary ramion i rękawów nie jest problemem. Jedyne miejsce, które na dobrą sprawę trzeba u siebie zmierzyć przed zamówieniem jest obwód w biuście. To jedyne miejsce, które może być problematyczne. Reszta płaszcza jest dość luźna z racji samego kroju: będzie więc uniwersalnym elementem garderoby, z łatwością uda się pod niego zmieścić coś na zimniejsze dni.


  

Pierwsze, co rzuca się w oczy po odpakowaniu płaszcza to jego waga, Cały jest bardzo lekki i zwiewny, jednak elementy wykończenia powodują, że miejscami może się wyginać i deformować. Pierwsze bliższe spojrzenie na klamry zapinające płaszcz z przodu:


Klamry są bardzo wymyślne, lekko tłoczone. Zakrywają zasadnicze zapięcie płaszcza, czyli suwak. Wszystkie pasy mają identyczne wykończenie. Z obydwu stron mocowane są na zatrzaski: Możemy więc dowolnie modyfikować nasz wygląd: zapinając klamerki w pionie, poziomie lub na krzyż. Nie ma też problemu z zupełnym ich odpięciem.


Z bliska są równie interesujące jak z daleka. Całość, trzyma się dość mocno, jednak jest z nimi jeden problem. Wszystkie zatrzaski przymocowane bezpośrednio do płaszcza wydają się być bardzo delikatne. Za każdym razem zakładając płaszcz musiałam bardzo uważać, by nie wyrwać zatrzasku z materiału, w którym jest osadzony. Popękana faktura materiału okrywającego cały płaszcz jest bardzo ładna, jednak sam materiał jest delikatny i nie ma niestety nic wspólnego z militarną wytrzymałością, którą może sugerować stylistyka Punk Rave Y261.






  

 Odpięte klamerki przypominają nam o swojej wadze. Szczególnie ciężki jest pasek: wykonany ze skóropodobnego tworzywa z ozdobnymi krzyżami. Klamra paska to finezyjny kościotrup wpatrujący się w nas wielkimi oczodołami. I tu kolejna wada płaszcza...


   

 Płaszcz w całości skrojony jest tak, by lekko powiewał i plątał się wokół właściciela. Wygląda to świetnie. Problem zaczyna się jednak właśnie przy pasku, który powinien stwarzać możliwość okiełznania płaszcza w okolicy talii/pasa. Ze względu na zastosowane zapięcie widoczne poniżej: bolec, pasek dość często się wypina. Otwory w pasku są nie wystarczające, by szczuplejsza osoba mogła wykorzystać pasek w celu innym, niż dekoracyjne zwisanie. Już po krótkiej wycieczce uznałam, że czas muszę poprawiać pasek: albo się wypinał, albo przesuwał, albo zwisał smutno czaszką w dół, zamiast szczerzyć się do przypadkowych przechodniów.


Poza wspomnianymi problemami z paskiem i pewnymi wątpliwościami co do trwałości ozdobnych pasków z przodu, płaszcz jest absolutnie świetny. Bardzo spodobało mi się dodatkowe nakrycie ramion ze skóropodobnego materiału. Dzięki temu, że producenci się powstrzymali przed wykorzystaniem na całej tej powierzchni materiału z krzyżykami, całość jest zwyczajnie piękna.


Na każdym z ramion pojawia się kolejny element dekoracyjny: metalowe kółeczko z przeplecionym przezeń skóropodobnym paskiem.


Rękawy rozszerzają się ku dołowi i są wykończone dodatkowym wiązaniem, nie krępującym ruchów ręką. dodatkowy plus tego pomysłu: przewiewność. Bardzo wiele płaszczyków wiosennych ma rękawy, których długości nie sposób regulować. Powoduje to, że mankiety szybko się zaginają, a dłonie bardziej pocą przy nieustannym kontakcie z rękawkami. Tutaj rękawy nie mają regulacji długości, ale przewiewne rozcięcie niweluje drugi problem.


Cały płaszcz ma wiele elementów o których warto wspomnieć. Tradycyjnie: krój całości: poza ciekawym ogólnym pomysłem, wcięcie w talii znacząco podnoszące komfort ubierania się kobiet. Workowate i proste płaszcze, których na pęczki w sklepach nawet na idealnej figurze kobiety potrafią oszpecić. Punk Rave dba o to, by ciuchy: nawet bez dodatkowych halek poszerzających dół ubrania, ładnie wyglądały na kobietach. Mimo to, płaszcz może się kwalifikować jako unisex!


Chyba mój ulubiony element całości: kołnierz. Kołnierzysko właściwie! Nie spotkałam się do tej pory z takim rozwiązaniem na żywo. Musze jednak przyznać, że spodziewałam się, że takie ukształtowanie kołnierza, jak na zdjęciach sklepowych to kwestia eleganckiego przygotowania zdjęć promocyjnych albo jakiegoś niewiarygodnego usztywnienia całości. Nic z tych rzeczy: kołnierz jest tylko nieznacznie wzmocniony, a mimo to świetnie się układa. Nie ma problemu z uzyskaniem sklepowego efektu. Nie szpeci też mały krzyżyk na kole ostrego zakończenia.


O krzyżykach jeszcze słowo: główny suwak płaszcza Punk rave Y 261. Podwójny  zamek jest zakończony dwoma urzekającymi, błyszczącymi krzyżykami. Lśnią dzięki małym kamyczkom osadzonym w ich centralnych miejscach. Choć nie jestem zwolenniczką obwieszania się krzyżykami " gdzie popadnie" ten element urzekł mnie.


A tak prezentuje się zapięcie płaszcza w pełnej krasie. Dzięki fleszowi można zobaczyć także dokładniej fakturę materiału. Tak: połysk przełamywany matem. Dzięki głębokiej czerni płaszcza nie jest to jednak błyszczenie nadmierne. 
Jeśli jednak ktoś ten płaszcz zakłada musi się liczyć z tym, że zwyczajnie będzie w centrum uwagi. Odrobina błyszczenia nie robi tu już naprawdę żadnej różnicy!


Tutaj ujęcie "spod"...Ustawienie paska "do zdjęcia" było bardzo trudne. Tymczasem właśnie tak wyglądałby na codziennym spacerku...


 I jeszcze ujęcie "zza" Widać, jak wysoko sięga rozcięcie. Z tego powodu płaszcz Y 261 jest praktycznie kurtką z dłuższym wykończeniem.


Płaszcz Y 261 jest zdecydowanie najciekawszym ubraniem, jakie miałam możliwość nosić. Sam w sobie stanowi kompletną kreację. Mimo wspomnianych wad nie mogę dać mu oceny innej, niż 5/5.
Jest bardzo wygodny, niezwykle atrakcyjny. Może i nie ogrzeje, może nie uchroni przed zimnym wiatrem, a zapięcia klamerek pourywają się...Może i krzyżyków za dużo...
Ale zdecydowanie jest to jedna z tych rzeczy, które chętnie kupuje się po to, żeby chociaż chwilkę zagrzały w naszej szafie i zostały wykorzystane do choć jednej sesji zdjęciowej.

Obecnie dostępny już tylko na zagranicznych stronach ( w równie zagranicznych cenach) oraz okazyjnie: z drugiej ręki. Mój znalazł już nową właścicielkę, ale chwil spędzonych ze swoim egzemplarzem Y 261 Punk Rave absolutnie nie chcę zapomnieć!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz